CRYPTOPSY

Uczucie niekomfortowej ciemności

Do dziś pamiętam moment, kiedy odpaliłem promo cd Whisper Supremacy, a poziom niezrozumienia tego, co się tam wyczynia, tej ekwilibrystyki i bezkompromisowości wokalnej nie pozwalał wyciągnąć kompaktu z odtwarzacza przez tygodnie. Tak zaczęła się moja długoletnia muzyczna miłość zwana Cryptopsy. Oprócz Cynic Focus, ich …And Then You’ll Beg oraz Once Was Not zaliczam do tych albumów, na których pamięta się każdy dźwięk, pojedyncze detale, momenty ciszy oraz stawiam je na piedestale muzyki. Kiedy pojawiła się sposobność rozmowy z wokalistą Mattem McGachy, nawet jedynie półgodzinna, nie mogłem nie skorzystać z tak wspaniałej okoliczności. Matt okazał się tak wytrenowany, iż niekiedy wystarczyło mu rzucić hasło, żeby wiedział, o co chcę zapytać, ale żeby nie był to kolejny tego dnia po prostu wywiad, zaczęliśmy rozmawiać od książeczki dla dzieci.

Chciałbym zacząć naszą rozmowę nietypowo. Od cytatu: Dziś moje niebo jest szare. Wszystkie kolory ukryłem w swoim sercu. Jak wygląda twoje niebo dziś? I jakie kolory ukryłeś w swoim sercu?

(śmiech) Doceniam ten cytat, przekażę żonie, iż zacząłeś nim wywiad. W Montrealu jest piękny dzień, wypuściłem dzieci na cały dzień na dwór. (śmiech) Co jest akurat dobre, ponieważ mam zaplanowanych dużo wywiadów. Czuję się w porządku, moje niebo promienieje, wczoraj byłem na koncercie, wypiłem kilka piw, obudziłem się trzeźwo myśląc. Taki był mój plan i cieszę się, iż udało się go zrealizować, gdyż jak wiesz, niekiedy zabawa wypiera plany. (śmiech) 

Cóż to był za koncert?

Poszedłem zobaczyć zespół z Trynidadu i Tobago LYNCHPiN, jedyną metalową kapelę z tego kraju, która przyleciała tutaj, żeby nagrywać nową płytę z Christianem Donaldsonem. Przy okazji chcieli tu zagrać. Skontaktowałem się z moim przyjacielem Damianem z Hellstorm Productions, który dodał ich do koncertu Sarkasm. Damien przyszedł mi bardzo podziękować, pytał, jak długo zespół tutaj zostaje, chciałby im zaklepać kolejny gig w następnym tygodniu, niestety nazajutrz wylatywali do siebie. Zagrali zabójczy set.

Książka, od której zaczęliśmy opowiada o dziecięcej izolacji w trakcie pandemii. Z tego, co wiem, teksty na As Gomorrah Burns częściowo również dotyczą tego tematu. Czy sądzisz, iż to izolacja, niemożność życia poza siecią, a w rezultacie psychiczna niestabilność są głównymi zagrożeniami współczesnych czasów?

Bardzo interesujące. Przyznam szczerze, że tak. W świecie, w którym tak mocno jesteśmy ze sobą połączeni, każdy jest tak naprawdę samotny. Sporo o tym myślałem, rozmyślam też będąc na trasie, kiedy to jesteś otoczony przez tyle samotnych osób, z dala od ukochanych. Istniejące badania mówią, iż w ciągu kilku kolejnych lat ludzie odczują efekty izolacji w kontekście internetu i social mediów. W zasadzie będziemy zwracali uwagę tylko na to czego pożądamy, ignorując wszystko inne. Będzie to jedyna licząca się rzecz na świecie, co uważam za złudne i oddziałujące negatywnie.

Jak obydwoje wiemy, ty jako ojciec i pedagog wczesnoszkolny, a ja jako ojciec, iż dzieci uczą cierpliwości i pokory, są też szczere do bólu. Czego nauczyłeś się od dzieci, co wykorzystujesz nie tylko w życiu osobistym, ale też życiu zespołowym?

Zbliżam się do tej chwili i jestem pewien, iż nauczę się dużo, ponieważ ostatnio na trasie byłem w 2019, kiedy moje dzieci były naprawdę małe. I kiedy tłumaczyłem im, że jadę na trasę, spotykałem się z reakcją w stylu: a, ok. – Serio wyjeżdżam na pięć tygodni. Nie będzie mnie w domu. I kiedy zatrybiło, pierwszym co powiedzieli było: To nie będziemy mogli oglądać filmów? Gdyż zazwyczaj organizuję wieczory filmowe, kiedy żona chce poczytać książkę. Dzieci uczą nas każdego dnia. W zeszłym tygodniu moja siedmioletnia córka, która chyba już dorasta, spojrzała na mnie pytając:  dlaczego jesteś wściekły? – Wcale nie jestem. Może po prostu muszę się zająć sobą przed wyjazdem na trasę, tymi wszystkimi detalami, o jakie powinienem zadbać i pochłaniają mnie nawet kiedy jestem w domu. Uczę się, iż muszę być świadomy sposobu w jaki się prezentuję, nawet jeśli uważam, że jestem miły, co nie do końca może mieć miejsce, jak pokazała sytuacja z poprzedniego tygodnia.

Pierwszym pomysłem na tę rozmowę było zapytanie czatu gpt o co powinienem zapytać Matta z Cryptopsy, odpowiedzią było: Powinieneś zapytać Matta z Cryptopsy o ostatni album, nadchodzące plany, wpływy muzyczne albo interesujące zakulisowe opowieści w historii zespołu lub proces twórczy. Te dwie ostatnie podpowiedzi uznałem za wartościowe. Zatem Matt, daj mi jakieś świeże mięso, jakieś kontrowersje, tyle ile możesz!

(śmiech) W Cryptopsy? Największą kontrowersją, jaką mogę przekazać jest to, że Oli jest bardzo zajęty koncertowaniem z Cattle Decapitation i nie pojedzie z nami na nadchodzącą trasę. Zastąpi go na basie Dom Grimard z The Last Felony. To najbardziej soczyste, co mogę powiedzieć, zresztą ogłosimy to oficjalnie w przyszłym tygodniu. Wszyscy prowadzimy wieloaspektowe życia. Kiedy zapytał nas, czy powinien dołączyć do Cattle powiedzieliśmy, żeby to zrobił, lubimy ten zespół, muzykę, lubimy ich jako ludzi. Zapewniliśmy go, iż będzie to muzycznie dobry ruch. Jest najmłodszy w zespole, nie ma dzieci, chce jeździć w trasy, niech to robi, jest zajęty. A poza tym, lubimy pić piwo. I to wszystko. (śmiech)

photo: Eric Sanchez

Zazwyczaj to pytający pyta lub opowiada o zmianach jakie usłyszał między płytami, ale zanim do tego dojdzie i podzielę się z tobą swoją opinią niech zapytam, jako osobę w środku całego zamieszania o zmiany albo wyzwania między As Gomorrah Burns, a dwiema wcześniejszymi epkami.

Największą zmianą było to nad czym się mocno skupiliśmy. Cryptopsy zawsze grał riff raz lub dwa, po czym on znikał. Zapoczątkowane to było w chaotycznej erze Mike’a DiSalvo. Zechcieliśmy mieć większą powtarzalność motywów. Nie za dużą, ale pozwolić fanom oraz nam samym nacieszyć się riffem, groovem i mieć momenty, w których będziemy mogli razem pomachać głowami. Dążyliśmy do tego i udało się to osiągnąć w sporej części partii na nowej płycie. Chcieliśmy też, żeby było mroczniej, co pojawiało się samoczynnie podczas tworzenia. Mroczniej nie w znaczeniu innych zespołów, które czerpią z black metalu i implementują to do death metalu. Nie o to chodziło. Naszym celem było uczucie niekomfortowej ciemności. Ciemności w stylu Neurosis, dążyliśmy do osiągnięcia tego rodzaju wibracji.

Powiedziałeś bardzo interesującą rzecz. Mam kilka konkluzji odnośnie As Gomorrah Burns. Pierwsza dotyczy złożoności tego krążka. Sadzę, że w utworach jest więcej bloków, które są krótsze i czynią zarówno utwory, jak i całą płytę bardziej techniczną i intesywną, ale też oddychającą w solówkach gitarowych, a z drugiej strony jest tam zarówno groove oraz swoista dramaturgia w Flayed The Swine oraz Praise The Filth. Co jest szczególnie odczuwalne przy zestawieniu tej płyty z The Book Of Suffering, której obydwa tomy są bardziej poukładane, wolniejsze i jakby marszowe.

Położyliśmy duży nacisk na groove, co było zamierzone. Intensywnie koncertowaliśmy odgrywając None So Vile,przyglądając się reakcji fanów na konkretne elementy utworów, jako coś nad czym powinniśmy popracować uwzględniając je w riffach. Od czasu tomów niewątpliwie nastąpiła ewolucja. Czuję, iż Chris odnalazł w końcu swoją twórczą równowagę, jego miejsce w Cryptopsy jest zarazem jego spuścizną. Na pewno pozostawia swój ślad w nowej erze Cryptopsy. Wie co robi, miksuje chaotyczność z groovem i wszystko to zawsze znajduje się w piosenkach. Nie ma w nich nic, co miałoby jedynie podkreślać muzyczny warsztat, nie ma żadnej instrumentalnej masturbacji, nic do czego musieliśmy dojrzeć. Chodzi o piosenki, ich strukturę, co jest dla nich właściwe. Wokalnie popchnął mnie w stronę groove’u w muzyce, to najbardziej melodyjna rzecz, jaką zrobiłem. Powiedziałbym, iż przyklejona do muzyki, jestem bardziej w muzyce, a to dlatego, iż Chris przekonał mnie do tego, pomagając wydobyć patenty, które pasują do riffów, jak i muzyki. Jest geniuszem i jest najlepszy, choć tak niedoceniany jako producent. Zalecam innym zespołom pracę z nim, wspaniały producent, który zdołał wydobyć dramaturgię w Flayed The Swine z tym narastaniem, krzykami, a końcówka Praise The Filth daje odpowiedź dlaczego tak kochamy ten kawałek. Sądzę, że jest ulubionym utworem całego zespołu, czyniąc go specjalnym, a outro powoduje, że czujesz przerażenie.

Twoje partie wokalne zacząłem odkrywać dzisiejszego poranka, podczas któregoś pod rząd przesłuchania płyty. Zmieniłeś podejście do swoich partii.

W rzeczy samej.

Są bardziej zróżnicowane i sklejone z muzyką oraz grą instrumentów.

Absolutnie, dotknąłeś sedna. Przy tomach nagrywałem swoje partie, a Chris mówił: dobre, to też dobre. Tym razem stwierdził, że wszystko jest do bani. (śmiech) I pracowaliśmy wspólnie nad dopracowaniem patentów. Przeprowadziłem się do niego na tydzień, rano nagrywaliśmy wokale, a następnie spędzaliśmy czas z jego dziećmi na plaży. Po czym wracaliśmy do domu i rejestrowaliśmy kolejny utwór. Niesamowite, wciągające doświadczenie. Moja technika wokalna jest całkowicie nowa. Masz 100% racji. Nagrywając The Book Of Suffering Tome II wchodziłem do kabiny i wydzierałem się na całego rozgrzewając głos, a Chris pytał: co to za głos? Dlaczego go nie użyjesz? Użyj go. No więc użyłem w niektórych partiach Sire Of Sin. Po czym stwierdził: niewiarygodne, to jest twój głos. Zatem zacząłem go używać na europejskiej trasie z Aborted w 2018 we wszystkich utworach, które wykonywał Lord Worm. W ten sposób zagrałem cały cykl koncertów, a Chris miał pewność, iż ten rodzaj głos powinienem wykorzystać na kolejnej płycie, co też uczyniłem. I obecnie używam go na stałe, pod tym kątem ćwiczę przed trasą, używam tylko niego. Wspomniałeś też o różnorodności i też masz stuprocentową rację. Była to rzecz, na którą zwracał uwagę Oli: dlaczego nie używasz więcej głosów? Na Tome I był głównym krytykiem, Tome II był już troszkę bardziej różnorodny wokalnie, czego było już więcej na imiennie zatytułowanym albumie, lecz na nim musiałem być brutalny, odkupić się po The Unspoken King. (śmiech) Aż w końcu zacząłem czerpać z tego radość, wchodzimy z Chrisem do studia, gdzie pojawiają się te wszystkie zwariowane pomysły. Są dwa momenty na płycie, w których jedynie się śmieję krzycząc. Czuję, że w końcu dobrze się bawię, po The Unspoken King, pogodzeniu się, iż jestem skończony jako wokalista, nareszcie się poukładało. Momentem przełomowym był występ z None So Vile na Maryland Deathfest, kiedy w końcu poczułem akceptację ze strony społeczności metalowej i już nie mogę doczekać się powtórki na koncertach.

I właśnie to, co powiedziałeś utwierdza mnie w przekonaniu jak specjalny to dla was album. Z jednej strony nowe podejście do wokali, z drugiej strony czuję, iż Chris na tej płycie stał się stuprocentowym członkiem Cryptopsy, riffy, struktura utworów z miejsca doprowadziła mnie do płyty, od której zacząłem przygodę z zespołem, a mianowicie Whisper Supremacy. Natomiast trzeci wniosek odnośnie As Gomorrah Burns odnosi się do przejrzystego brzmienia, które w końcu pozwoliło na odkrycie, jak niesamowitym muzykiem jest Oli.  Nad jego grą, umiejętnością odnalezienia się w tych utworach powinni pochylić się nie tylko metalowcy, ale i najlepsi basiści.

Zdecydowanie. Również skorzystał z usług Chrisa nagrywając swoje partie. I równie dobrze się bawił, był ciągle uśmiechnięty, opowiadał dowcipy. Jest jednym z najlepszych, po prostu zabił pokazując swój warsztat, techniczność, progres jaki osiągnął w Cryptopsy. W Cattle Decapitation jest trochę wycofany, ponieważ tego potrzebuje ten zespół. A u nas pokazuje pełnię talentu. Jeśli chodzi o Chrisa, jak zwykle od strony produkcyjnej wykonał super pracę, by po dwóch tygodniach stwierdzić, że tego nienawidzi. (śmiech) Acz na końcu okazało się, iż dzięki temu miksy zabrzmiały o wiele lepiej, choć oczywiście dodał, że nie może już dłużej słuchać i musi zostać tak, jak jest. (śmiech) Nasza wytwórnia zasugerowała, żeby perkusja była bardziej naturalna, a nie taka super perfekcyjna. I to była odpowiednia wskazówka.

Czy wydanie dwóch osobnych ep’ek zamiast longa sukcesem?

Moglibyśmy tak zrobić i wydać pełniaka, lecz w owym czasie mieliśmy nadzieję na dużo koncertów, co też się stało. Plan był żeby wydać materiał, koncertować, wydać pełniaka i koncertować, natomiast samo skomponowanie czterech utworów i kolejnych czterech zajęło nam dużo czasu, a co powiedzieć o ośmiu kawałkach. Pomysł polegał na tym, żeby wydać zajawkę nowego materiału, grać koncerty, utrzymywać kontakt z fanami, ale czas działał przeciwko nam, wybuchła pandemia i było po sprawie.

Czy uważasz, że koncerty rocznicowe None So Vile w pewnym sensie zmotywowały albo doprowadziły zespół do pracy nad albumem? Czy też były to dwa różne procesy? Może nie do końca muzycznie, ale jakieś tam podobieństwa da się odnaleźć.

Koncertowanie z None So Vile pozwoliło mi zrozumieć lepiej Cryptopsy. Dlaczego ludzie tak kochają ten album. Odgrywanie go każdego wieczora i obserwowanie fanów tracących zmysły w określonych momentach mówiło nam, co działa, co lubią,  co musimy uwzględnić podczas przyszłej pracy. A tekstowo przeszywające, poetyckie, ciemne słowa Lorda Worma były czystą przyjemnością. Starałem się wszystko spamiętać. (śmiech) Wpasować je, jedno słowo, cztery sylaby, jak tego dokonać? (śmiech) Trasa None So Vile zrobiła nam dobrze, raz ze względu na zabawę, a dwa osiągnęliśmy mistrzostwo w tej płycie. Było to też ciekawe dla mnie jako tekściarza, żeby zrozumieć fenomen tej płyty, dlaczego jest tak uwielbiana.

Dotarło do mnie, że stuknęło tobie szesnaście lat w zespole, Christianowi osiemnaście, Oliemu dwanaście, co z jednej strony oznacza najdłuższy stabilny skład, a z drugiej przekłada się tylko na trzy długograje i dwie epki. Taki sposób funkcjonowania jest zabójczy dla większości kapel. Jak wygląda aktywność zespołu w trakcie tych przerw. Zaobserwowałem, że panuje cisza, nagle pojawiają się pojedyncze koncerty, nastaje cisza, później pojawia się nieoczekiwanie jeden singiel, drugi, wychodzi płyta, wyjazd na trasy ponownie zapada cisza.

Momenty ciszy wykorzystujemy na pisanie, mamy dzieci, w ciągu tych siedmiu lat urodziły się moje i Chrisa, przez co trochę wyhamowaliśmy, ale głównie tworzymy i koncertujemy, co lubimy, pozwala nam to kontaktować się z fanami. Zdecydowanie to najdłuższy stabilny skład, ludzie powinni zwrócić na to uwagę. Na pewno nie jest łatwo być w zespole. Relacja między kilkoma osobami, z którymi nie możesz uprawiasz seksu, tzn. możesz, ale mniejsza o to. Trudno jest być częścią zespołu, zostać w nim,  jest dużo rozmów, ale wiedzie nam się dobrze, nie będąc na trasie nie widujemy się za dużo, tym bardziej wyczekuję trasy i spotkania z zespołem.

photo: Mihaela Petrescu

Jak dla mnie Cryptopsy oprócz dźwiękowych poszukiwań i zabójczych umiejętności technicznych, od zawsze był zespołem krótkich momentów, czy będzie to spaczona melodyjka w Soar and Envision Sore Vision lub The Pestilence That Walketh in Darkness, jazzowy przerywnik w Red-Skinned Scapegoat, krótka gitarowa wstawka w Damned Draft Dogers żeby wymieć kilka. Brzmienie perkusji na Once Was Not jest za każdym razem dokładnie tym, na co czekam. A dla ciebie? Czym było Cryptopsy zanim dołączyłeś?

Uuu, ciekawe. Nie była to wielka filmowa historia z Markiem Wahlbergiem w roli głównej. Nie byłem wielkim fanem zespołu. Wiedziałem o jego istnieniu, gdyż też jestem z Montrealu, a oni są tu zespołem ikonicznym. Zanim dołączyłem do kapeli, Cryptosy to był dla mnie Flo. Każdy wie, iż to najlepszy bębniarz na świecie, szybki i intensywny. Druga rzecz, to jak miłym gościem był Lord Worm, jak otwierałem ich koncert ze swoim drugim zespołem 3 Mile Scream. Kiedy pierwszy raz go spotkałem i rozmawialiśmy po występie, stał przede mną kompletnie nago. (śmiech) Cryptopsy to była dla mnie intensywność oraz Flo.

Kogo ze swoich poprzedników cenisz wyżej?

Kiedy dołączyłem do zespołu bardziej siadły mi partie Mike’a DiSalvo, ponieważ były łatwiejsze do rozszyfrowania. (śmiech) Pamiętam, że dzwoniłem do Alexa Auburna pytając: co za słowa wypowiedział Lord Worm, nic z tego nie rozumiem? A on tylko się śmiał: dasz radę, sam do tego dojdziesz. Także na początku bardziej komfortowo czułem się z partiami Mike’a DiSalvo, lecz nawet teraz, po tych wszystkich trasach, podczas których każdego wieczora wykonywałem Ungentle Exhumation i kiedy nauczyłem się wykonywać właściwie, w końcu nabrał on sensu, odblokował w mojej głowie coś, co pozwoliło zrozumieć Lorda Worma.

Czy nie stanowiło problemu nauczenie się tak długich tekstów, jakie obydwaj pisali?

Do nauczenia się wszystkiego potrzebowałem czasu. Miałem technikę. Odkryłem, że jeśli będę się ich uczył przed pójściem spać, zapiszą się w mózgu. Moje obecne podejście jest takie, iż uczę się długo i chcę wykonywać je poprawnie. A przełamanie przyzwyczajeń jest najtrudniejsze. Przy jednym z utworów z None So Vile musiałem posiąść możliwości Lorda Worma, żeby zrozumieć, iż jedną z części od zawsze wykonywałem źle, ale już jest dobrze, mam ją zamkniętą w pamięci w prawidłowy sposób.

Niełatwo mi wybrać jedną, pomożesz? …And Then You’ll Beg, czy Once Was Not?

W 100% …And Then You’ll Beg. Czuję, że głos Lorda Worma silniejszy oraz intensywniejszy był na None So Vile. I może też jest to połączone z historią zespołu, jaką znam, ale kiedy po Once Was Not ukazał się The Unspoken King czułem, że w zespole do powiedzenia chciało mieć zbyt wiele osób, dało się odczuć, że za pisanie wzięło się ich więcej, niż na Once Was Not.

Mój blog nazywanie się Podążanie Za Dźwiękiem. Co to dla ciebie oznacza?

Podążanie za dźwiękiem oznacza podążanie za tym, co w danej chwili dzieje się w moim sercu, co jest dla mnie ważne. Jesteśmy panami własnego życia, odpowiadamy za podejmowane decyzje a także obierane kierunki. Jeśli nie jesteś zadowolony ze swojego życia, podążaj za dźwiękiem i je zmień.

Posłuchaj: https://cryptopsyofficial.bandcamp.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *