Niepewność i ulga
The Obsession With Her Voice. Trudno o bardziej bezpośredni tytuł, ale i dobitną w kontekście tego albumu deklarację. Erika Angell jest świadoma możliwości swojego głosu, a na solowym debiucie płytowym korzysta z niego w pełnej krasie. W efekcie jednak zamiast prezentacji feerii technicznych możliwości zabiera słuchacza w podróż, w której to głos jest przewodnikiem, a muzyka uzupełnieniem.
Powiedziałaś pewnego razu, iż głos jest twoim pamiętnikiem. Co dziś w nim zapisałaś?
(śmiech) Ukończyłam przed chwilą sesję wokalną dla przyjaciela, miałam z tym trochę nazwijmy to ciężarów, dużo ćwiczeń, dzięki którym rozpoznajesz w jakiej znajdujesz się formie fizycznej. Głos, podobnie do ciała, może odzwierciedlać rodzaj pracy, jaka jest do wykonania. Czasem wystarczy dwa razy użyć wyższej barwy nie wkładając w to dodatkowych emocji, a innym razem pracuje się wyłącznie na nich, interpretując coś lub nadając temu ekspresji. A to uruchamia różne części głosu, ciała, tonu aż do efektu końcowego.
Podoba się mi sposób, w jaki opowiadasz o swoim głosie, gdyż w ten sposób poruszasz temat samoakceptacji. Polski trębacz Tomasz Stańko zwykł używać określenia IP – Istnienie Poszczególne. Nie ma drugiej Eriki, nie ma drugiego mnie. Jesteśmy tak unikalni, jak nasze głosy.
Akceptacja oraz świadomość własnego głosu pozwala mu na bycie tym, czym jest. Uwolnienie swojego głosu w taki sam sposób, w jaki rozmawiamy o potrzebie jego rozpoznania, dotarcia do podstaw rzeczy, o które dbamy i przeżywamy. A dowiedzenie się o nich wszystkiego oraz zmierzenie się z nimi oznacza, iż możemy być wolni. Częstokroć u moich studentów przełączenie się z mówienia na śpiew, ale śpiew taki, jakim powinien być nie przychodzi naturalnie, jest on w jakimś stopniu uwięziony, powoduje napięcie. Nie pozwala na bycie osobą, jaką w rzeczywistości się jest, a nienaturalną, nie wierzącą w siebie. Sądzę, iż życie oraz nabyta wiedza są małymi krokami na drodze nie tylko ku wolności, ale i nowych wyzwań, sytuacji, które wymagają cofnięcia się, aby wrócić do tego samego miejsca ponownie. Akceptacja głosu, jego brzmienia oraz jakości w moim przypadku zamiast zachwytu, iż jestem w stanie zabrzmieć jak coś innego, powoduje wydobycie takiego dźwięku, jaki zechcę, o co trudno jeśli próbuję go w jakiś sposób zaszufladkować. Najpierw muszę zaaprobować w pełni swój głos, a dopiero później następuje takie jego uwolnienie, aby robił wszystko, na co tylko ma ochotę.
Czy zatem jest coś, czego w szczególności nauczyłaś się o swoim głosie komponując The Obsession With Her Voice?
Tak, stworzenie tej płyty nie było łatwe. Po pierwsze, powstawała podczas wychodzenia z covidu, kiedy to nie występowałam i nie śpiewałam tak często, jak miałam w zwyczaju. Przed covidem miałam co robić, tu sesja nagraniowa, tam lekcje głosu, występy, śpiewanie zawsze wynikało z naturalnej potrzeby, a później nastąpiła długa przerwa, nie tylko od występów, ale używania głosu w pełni jego możliwości, co uczyniło mój instrument słabszym. Stworzenie albumu opartego w całości na głosie oraz występowanie z nim było w tym specyficznym czasie męczące. Na dodatek do tekstów podchodzę zawsze w sposób osobisty, opowiadają o rzeczach, przez które przechodzę, przez co stały się bardziej emocjonalne oraz czułam, że stanowią obciążenie dla mojego głosu. Musiałam ćwiczyć więcej, by temu sprostać oraz zregenerować się od ciężkiej pracy towarzyszącej temu procesowi.
To w całości świadoma i w pełni zaplanowana płyta, przemyślana od początku do końca, czy też pozwoliłaś sobie na spontan?
Cały proces i czas tworzenia solo polegał na połączeniu ze sobą rzeczy, z którymi identyfikuję się, które mnie charakteryzują. Brak zaangażowania w projekt z innymi osobami z przymusem stworzenia wspólnie czegoś, co go zrównoważy. Wniosłam do płyty wszystko, co było dla mnie naturalne, zrozumiałam po co to tam się znalazłam i co dla mnie oznacza. Dużo czasu pochłonęło znalezienia utraconego połączenia między elektroniką a moją naturą swobodnej improwizatorki, której nie mogłam odnaleźć w społeczności muzycznej Montrealu, w takim samym stopniu, jak to było w Szwecji. Zatem to połączenie kropek było istotne. Wciąż dużo czasu poświęcam na stronę tekstową, ich poetyckość. Sama piszę poezję, którą zestawiam z bluesową strukturą piosenek: ta część wiersza pasuje w tym miejscu, do tamtych akordów pasuje być może, a później przekształcenie ich w coś energetycznego. Następnie zaprezentowałam to mojej perkusistce i wspólnie improwizowaliśmy do większości materiału, fragmentów struktur oraz melodii, które i tak uległy zmianie zanim album się ukazał. Podczas występów są one prezentowane w formie trochę bardziej zbliżonej do płytowej, z uwzględnieniem nowych elementów. Zdecydowanie duża ilość improwizacji towarzyszy luźno skomponowanemu materiałowi. Do tego doszły improwizowane w większości na początku sekcje smyczków w odniesieniu do tych numerów. Poprosiłam Jonathana Cayera, aby skomponował właściwe partie. Ze względu na brak czas wyzwaniem było już samo skoordynowanie wszystkich w tym samym miejscu.
Nie wiem, na ile było to zamierzone, lecz dla mnie jako słuchacza The Obsession With Her Voice opowiada o dotykaniu sedna materii wolnej od ornamentyki, wyciągnięcie z niej całej esencji, czy to w odniesieniu do głosu, czy muzyki.
Jest też tam surowość oraz intuicja, żadnego powstrzymywania się, co jest o tyle zabawne, iż podążałam za wszystkim, co ona podpowiadała, bez zastanawiania się, czy brzmi to dziwnie, nieprzyjaźnie, albo jakkolwiek inaczej. Stanowiło to kolejny środek wyrazu. Chciałam odkryć, jak daleko w sposób naturalny i swawolny jestem w stanie poruszać się w różnorodnych kierunkach, bez potrzeby definiowania się ani przynależności do określonego miejsca. Osobą, która określała granice i wyznaczała kurs byłam ja sama. Czyniłam tak do chwili, w której czułam, iż jest to wciąż naturalne.

photo: Tim Georgeson
Mam dwa wnioski związane z tym albumem. Po pierwszym przesłuchaniu poczułem, że jest to coś widzianego niejako z oddali. A następnie, iż jest to pomost między ulgą, a niepokojem.
Być może ów dystans wiąże się z faktem poczucia wyalienowania w miejscu zamieszkania. Nie pochodzę stąd, jestem imigrantką, outsiderką. Dystans może być rezultatem ustawiania siebie z boku, tudzież postrzegania mnie w ten sposób przez innych. W momencie postawienia stopy w Kanadzie, nie poczułam się z tym miejscem jakkolwiek związana. Kiedy wracam do Szwecji, w jednej chwili czuję przynależność do tej ziemi. To jak najbardziej część mojego życia. Niepokój oraz ulga mogą stanowić część mnie samej. Czerń i biel, światło i ciemność są nieustającymi procesami, jakie we mnie zachodzą i które doceniam w muzyce innych. Nie zakocham się w muzyce nie dotykającej obydwu wspomnianych materii, z którymi rezonuję. Prawdopodobnie proces spotykania się tych dwóch uczuć jest jak najbardziej naturalny, stanowiąc zarówno wyzwanie, jak i będąc częścią mojej codziennej pracy.
A czy za okładką stoi jakieś ukryte znaczenie? Wydaje się mi, iż to coś więcej, niż tylko fajne zdjęcie, dla mnie ma ona mocne znaczenie, coś na kształt niemego krzyku, głos i potrzeby kobiet wciąż, niestety, bywają niesłyszane ze względów społecznych bądź politycznych.
Tak, ale to ja sama stanowię granice. Pozostaje kwestia, w jakim stopniu zostało to przekazane na płycie, może mogłoby zostać powiedziane więcej, bardziej odważnie, podkreślając znaczenie wypowiedzianych prawd. Prawdopodobnie tak. Artyści, z którymi współpracuję odnajdują wspólną płaszczyznę, tożsamą z moimi pracami i poglądami. Niekiedy rozmawiamy o tym więcej, niekiedy nie. A z tej masy przemyśleń nagle wyłania się jedna, nad którą warto popracować na płycie. Tak też stało się tym razem. Wśród wielu zdjęć znalazło się to jedno, które trafiło na okładkę. Ukryte, ale nie do końca, dramatycznie a jednocześnie łagodne. Ma w sobie tę jakość, gdzie niepewność i ulga łączą się w jedną całość, ale może jest w nim jakaś cicha deklaracja? Nie wiem. Na pewno jest śmiała, szczera oraz oddaje zawartość płyty.
A wybór singli ma lub miał dla ciebie specjalne znaczenie? Nawet jeśli albumy Thus Owls miały zróżnicowany nastrój, to single można zaliczyć do piosenek intymnych.
Pojmowałam tę płytę w znaczeniu tradycyjnym, jako całościowe dzieło, które nie jest zlepkiem pojedynczych piosenek. Nie chodzi o docenienie zlepku piosenek, ale całościowej pracy, a następnie pojawia się pytanie, które z pojedynczych jej elementów może być bytem samym w sobie i czy będzie wciąż reprezentowało proces, dzięki któremu powstało. Podejrzewam, iż jeśli wybór miałby paść na kolejny utwór byłby to German Singer, jako reprezentujący brzmienie albumu. Podoba się mi idea singli w znaczeniu zaprezentowania pojedynczej piosenki, która wyjęta z kontekstu przyciąga uwagę, ale nie zawsze jest to w porządku dla całości i mojego sposobu pracy. A nade wszystko lubię słuchać od początku do końca. Zrobiłam jeden jedyny wyjątek, który się mi na dodatek spodobał, otóż wszystkie teledyski wykorzystują podobną sekwencję obrazu, na różny sposób reprezentując każdy z elementów albumu, okładkę, zawartość, poszczególne elementy oraz środki wyrazu.
Jakkolwiek The Obsession With Her Voice jest twoim debiutanckim wydawnictwem, to w 2017 skomponowałaś i wykonałaś muzykę do filmu Spermwhore, co uznaję nie jako coś wyjętego z kontekstu, lecz za wstęp do The Obsession With Her Voice, nawet jeśli między nimi jest siedmioletnia przerwa.
Skomponowałam ją przy pomocy tego samego zestawu efektów, jakiego używałam tworząc muzykę eksperymentalną w Szwecji, lecz z przeznaczeniem pod obraz, więc na pewno jest tak, jak powiedziałeś.
Porozmawiajmy o twojej przeszłości. Pierwsza rzecz jest oczywista, przeczytałem, iż zwykłaś śpiewać w lesie będąc dzieckiem, co wydało się intrygujące z kilku powodów, pierwszy podstawowy, dlaczego las? Stanowił on twoje naturalne otoczenie?
Tak, wychowywałam się w małym gospodarstwie rolnym, robiącym jednocześnie za plac zabaw. W pierwszych latach mojego życia nie było tam innych dzieci, zatem to z lasu zrobiłam swój plac zabaw.
Las z jednej strony powoduje poczucie zagubienia i samotności, można medytować pośród leśnej ciszy, z drugiej drzewa i roślinność dają odmienne odczucie, bycia w towarzystwie czegoś, co daje komfort.
Pomimo, że nie było innych dzieci dokoła, nie miałam poczucia osamotnienia. W lesie socjalizowałam się bardziej niż przez szkołę, tudzież inne codzienne aktywności. Las nie powodował wrażenia odosobnienia, w ogóle mnie nie przerażał, odnajdywałam w tamtym miejscu pełnię jego potencjału. Można było się zagubić, ale to powodowało zaciekawienie, gdzie się znajduję i odnajdywanie drogi powrotnej, przez co nie odczuwało się przerażenia.
Las to również piękne echo i sprzężenie zwrotne. Czy jesteś w stanie porównać to z dziecięcym chórem, do którego dołączyłaś? Był to podobny czasokres?
Do chóru dołączyłam w wieku 7-8 lat. Mama pracowała jako nauczycielka muzyki, miała pod sobą różne szkolne chóry, a do jednego z nich dołączyłam. Rzeczy, które robiła miały powiązanie z teatrem i różnego rodzaju występami, w które byliśmy zaangażowani. Często zapraszała nowych kompozytorów do stworzenia atonalnej muzyki. Śpiewanie na zewnątrz wyzwala potężne echo, które również potrafi być ekstremalnie suche, nie daje takiego pogłosu jak pomieszczenie, zaś las wyzwala intymność.

photo: Jeffery Mitchell
Słuchałem twojej twórczości poczynając od The Moth oraz Josef & Erika a kończąc na Eternity Mongers Michaela Fuerstacka. Oglądałem dostępne fragmenty twojego występu w ramach Music On Main, ale i wystąpień na ulic w towarzystwie Johna Grassa i Chacala del Tambarazo. W każdym przypadku eksperymentowałaś z wokalem na różne sposoby. Kiedy stałaś się świadoma swojego głosu, jego siły oraz możliwości?
Będąc młodsza głównie dociekałam, nie myślałam o swoim głosie w kategorii indywidualnej ekspresji albo możliwości, które zaprowadzą mnie w określone miejsca. Lubiłam śpiewać i wiedziałam, że jestem w tym dobra, ale mój głos nie miał charakteru, ani osobowości. Nie potrafiłam zdefiniować kim jestem, ani jak poznawać swój głos w odniesieniu do osoby za nim stojącej. O tym dowiedziałam się o wiele później. Nawet słuchając piosenek popowych, czy rockowych nie pojmowałam, iż stoi za tym indywidualny środek wyrazu, który na dodatek można rozwijać, a także nad nim pracować. Wywodzę się z estetyki folkowej, śpiewu grupowego, bliższa byłam estetyce klasycznej aż zaczęło nie wiedzieć czemu ciągnąć mnie do jazzu, który mój nauczyciel starał się przedstawić jako najbardziej nużącą rzecz. Było tam coś, czego nie rozumiałam, ale było to pociągające, chodziło o improwizację, od której przecież jako dziecko zaczynałam. Całe lata zajęło mi powrócenie do tego miejsca. A następnie rozwinęłam wokal do punktu, w którym z łatwością robiłam z nim różne rzeczy. Natomiast do odnalezienia własnego głosu potrzebowałam zabrania go w różnych kierunkach: podobało się mi to i tamto, lubiłam śpiewać jazz albo pop, chcę improwizować, uwielbiałam rocka i ciemną, dronową muzykę. Zaangażowałam się w kilka różnych stylistycznie zespołów coraz mocniej mieszając ze sobą różne kombinacje dźwięków. I tenże głos wywołuje natychmiastowe skojarzenia z 3-, 4-latką po prostu śpiewającą, bez planowania, intuicyjnie, pozwalając żeby to się po prostu działo.
Nazwałaś siebie imigrantką. Mimo, że urodzona w Szwecji, to od dwunastu lat mieszkasz w Montrealu. Jak istotna jest dla ciebie przynależność do miejsca, w którym żyjesz? Czujesz się związana z tym miastem?
Tak, choć nie wiem w jaki sposób. W ten sam sposób nie wiedziałam, jak jestem powiązana ze Szwecją, dopóki jej nie opuściłam. Wcześniej wiele podróżowałam i przebywając gdzieś nie zdawałam sobie sprawy, że Szwedzi wyglądają jak Szwedzi, nie miałam pojęcia, iż wyglądamy jak coś, ani jak brzmi mój język, jeśli nie zna się go. Z taką świadomością miejsca pochodzenia przeprowadziłam się do Montrealu, którego do tej pory nie opuściłam, zatem nie wiem, jak bardzo zapuściłam tam korzenie, ani czy w ogóle tego się dowiem. Sednem bycia imigrantem jest brak przynależności do jakiegokolwiek miejsca, a jednocześnie przywiązanie do dwóch lub więcej i nauka jak sobie z tym poradzić. To duży dar, który jest równocześnie wyzwaniem. Mam dwa środowiska muzyczne, przyjaciół w dwóch miejscach, rodziny w dwóch krajach oraz dostęp do dwóch kultur, a z drugiej strony patrząc niekoniecznie jestem częścią którejś z nich, przynależę, ale nie posiadam ich na własność. Przebyłam długą drogę ze Szwecji i nauczyłam się doceniać wszystko, co z nią związane.
Co zatem zostawiłaś w Szwecji, a zabrałaś do Montrealu, nie mam na myśli dóbr materialnych.
Do rzeczy pozostawionych w Szwecji, a które uważam za bolesną stratę należą bliskie przyjaźnie. Nie skończyły się, wciąż trwają, lecz zatracony został sens przynależności do społeczności, rzeczy stworzonych w czasie dorastania tam, powiązań, sytuacji prowadzących do nowych sytuacji, środowiska, z którego wynikało kolejne środowisko oraz poznawania coraz to nowych osób, które łączyły się tworząc coś kreatywnego. A tutaj zabrałam siebie, moją muzykę, poglądy na nią, co dla niektórych było egzotyczne, a z czym spotykałam się rzadziej lub częściej. Mam inny sposób śpiewania, odmienny ton, inne postrzeganie wartości w muzyce, świata dźwięków, który podziwiam.
Jason Sharp opowiadał mi o społeczności skupionej wokół Hotel2Tango, ale nie podpytałem go o to bardziej. Nagrywałaś w tym miejscu, mieści się w tym samym budynku co siedziba wytwórni Constellation. Przybliż swoją perspektywę na to nie chcę powiedzieć tajemnicze, ale charakterystyczne miejsce oraz ludzie.
Czuję, że jestem tam gościem, nawet jeśli nazywam to miejsce swoim domem, w sensie takim, iż znajduje się tam moja wytwórnia, nagrywałam tam oraz myślę o nim w kontekście rejestrowania. Jak sądzę to tak samo tajemnicze miejsce, jak dla ciebie, osoby nie pochodzącej stąd. Jestem przekonana, że czułabym to samo, jeśli zamienilibyśmy się miejscami. Niektóre osoby zaangażowane w Hotel2Tango stanowią mocny fundament tego miejsca, np. Godspeed (Godspeed You! Black Emperor – przyp.), którzy podzielają te same muzyczne wartości skupiając wokół siebie ową społeczność. Stanowią polityczną platformę dla takich pytań, jak: dlaczego muzyka istnieje? Po co się nią zajmować? Chcą czegoś więcej, niż tylko grać muzykę, ale reprezentować coś sobą. Mają ku temu okoliczności oraz możliwości. Dzięki wysiłkom w powstanie tego przedsięwzięcia możliwy jest silny głos z Montrealu w kierunku świata. Nie miałoby to racji bytu bez ludzi, którzy chcą aby tak się działo. Każdego zwyczajnego dnia coś tam się dzieje, ludzie wynajmują studio, nie myśląc o nim w kategorii Hotel2Tango, ale z odległej perspektywy jawi się to miejsce jako swoisty Święty Graal. Wspomniana przez ciebie tajemniczość jest ludzkim wysiłkiem z ich miłością i wartościami, które przekazują tej społeczności.

photo: Tim Georgeson
Wspomniane Eternity Mongers Michaela Feuerstacka wypełniona jest pytaniami, które zadajemy sobie przemierzając ten piękny i skomplikowany świat. Podzielisz się swoimi pytaniami w tym temacie?
Czuję, iż uczę się zadawać pytania, które przychodzą i odchodzą niczym fale. A finalnie tych pytań pojawia się wiele. Uważam, że często wraca się do tych samych: jakie są wartości? Czym jest miłość? Jaką pracę muszę wykonać, aby móc się nią podzielić? Jak mogę cierpieć mniej? I co mogę uczynić, aby otoczenie mniej cierpiało?
Mój blog nazywa się Podążanie Za Dźwiękiem. Co to dla ciebie oznacza?
Świat pełen jest dźwięków. A podążanie za dźwiękiem oznacza zwracanie uwagi, aby w ogóle zacząć je słyszeć oraz co się słyszy, a dźwięki pojawią się zewsząd natychmiastowo.
Posłuchaj: https://erikaangell.bandcamp.com