DIVIDE AND DISSOLVE

Przemiana energetyczna

Rozmowa z Takiaya Reed, gitarzystką i saksofonistką duetu Divide And Dissolve była jedną z najbardziej niezwykłych, jakie miałem okazję odbyć. Moja rozmówczyni z wielką lekkością opowiadała o naprawdę ciężkiej, intensywnej płycie, jaką stworzyła i nagrała ze swoją współkompanką przygody. Tak ciężkiej, że dziesięć doomowych walców na sterydach nie będzie w stanie przebić tej mocy. Jestem o tym przekonany. Pomimo całej powagi stojącej za wytwarzaną ścianą brutalnego dźwięku i scenicznej niedostępności, za nic nie oddałbym widoku jej wielkiego uśmiechu, pozytywnej aury, jaką roztaczała oraz tego, że stałem się przez nią większym gadułą, niż zazwyczaj, co na potrzeby niniejszego zapisu musiało zostać mocno okrojone. I już nie mogę się doczekać, aż wyskoczymy w Berlinie do tego sklepiku z wegańskimi kanapkami.

Jak doszło do tego, że kobieta z San Francisco spotyka kobietę z Melbourne i decydują się założyć zespół?

(śmiech) Można rzec, że mieszkam w Melbourne, lecz ze względu na covid-19 przebywam w San Francisco. A ogólnie, pochodzę z Teksasu i odwiedzałam Australię. Tak naprawdę jest to już moje miejsce zamieszkania. Kiedy moja współlokatorka, Giana, wyprowadziła się ode mnie i zamieszkała w domu Sylvie, pewnego razu rzekła: o mój boże, powinnaś poznać moją współdomowniczkę. Jest taka fajna! Przystałam na to. (śmiech) W ten sposób się poznałyśmy i zaczęłyśmy ze sobą grać. Gdyby nie Giana, nie doszłoby do naszego spotkania. Jestem jej za to wdzięczna.

Wspomniałaś, że pochodzisz z Teksasu, biorąc pod uwagę zarówno muzykę, jak i warstwę tekstową, nie było tobie ciężko żyć w tak konserwatywnej części Stanów?

Tak, jest to konserwatywny stan, ale mam poczucie, że jest to tam tak oczywiste. Konserwatywność jest widoczna na każdym kroku. W takiej Kalifornii wciąż jest dużo przemocy oraz napięć. Znajduje się tu najwięcej członków KKK w tzw. Stanach Zjednoczonych. Komuś może się wydawać, że to taki wyluzowany stan, a jednak działają tu prężnie. Jestem przygotowana, iż ktoś po prostu powie: nie lubię ciebie, zamiast to przemilczeć, gdyż tak jest o wiele prościej. Wiele osób jest zszokowanych, iż takie rzeczy dzieją się w Kalifornii, jednak widać jakie flagi są wywieszone przed domostwami, lepiej ominąć te miejsca. Taki tu mam klimat.

Co było pierwsze: gitara, czy saksofon?

Saksofon.

A czy pierwszy z instrumentów doprowadził ciebie do drugiego?

Saksofon jest cudownym monofonicznym instrumentem, lecz zanim zaczęłam na nim grać, uczyłam się gry na fortepianie, kolejność była następująca: fortepian, saksofon, gitara. A doświadczenie gry na tym monofonicznym instrumencie doprowadziła do chęci eksperymentowania z polifonią, w ten sposób zaczęłam grać na gitarze, by mieć wszechstronne doświadczenie z dźwiękiem i wieloma nutami. Pokochałam to i mimo iż gram od dawna, wciąż sprawia radość, że mogę inne rzeczy zagrać na gitarze, a inne na saksofonie.

Ton twojego saksofonu ma ciepłą i liryczną wibrację, to dlatego, ażeby skontrapunktować ciężkość, jaką generujesz w Divide And Dissolve?

Nie, wydaje się, że jest to wynikiem klasycznego wykształcenia, wiem jaki ton osiągnąć, jaką ma mieć jakość, jak go produkować, czuję się z nim komfortowo. Wiem, gdzie podążam, ale to świetna obserwacja. Lubię czystość dźwięku, jego pełność, przecinającą wszystko ostrość. Saksofon daje mi to, czego nie osiągnę przy użyciu gitary. (śmiech)

Czy mój tok rozumienia jest poprawny: na saksofonie grasz w sposób świadomy, a na gitarze emocjonalny?

Tak, to świetny opis, zdecydowanie. Ze względu na klasyczne wykształcenia gram na saksofonie w sposób wyuczony, a na gitarze poprzez emocje.

Jak na moje ucho, dźwięk twojego saksofonu bliższy jest brzmieniu europejskich alternatywnych muzyków jazzowych, niż tych amerykańskich.

Myślę, że gram muzykę klasyczną. Nie wiem wiele o jazzie. Dorastając grałam muzykę barokową, Szostakowicza, Czajkowskiego, Beethovena. (śmiech) To ich twórczość miałam sposobność grać na saksofonie.

Słuchając Divide And Dissolve skonkludowałem, iż Basic oznacza, że coś się zaczyna dziać, Abomination, iż to coś nadchodzi, a Gas Lit, to coś właśnie nadeszło i tak naprawdę jest jednocześnie pierwszą płytą z prawdziwego zdarzenia, nie umniejszając poprzedniczkom.

(śmiech) Całkowicie się z tym zgadzam. (śmiech) My także czujemy, że to nasz początek. Naprawdę doceniam, iż usłyszałeś to w naszej muzyce. (śmiech)

Moc, jaką wygenerowałyście na Gas Lit przebija jakąkolwiek granicę. Na tym albumie staracie się być jak najbliżej siły generowanej podczas koncertów, jak to możliwe. A nawet być ponadto. Ten zgrzytliwy hałas w porównaniu do wcześniejszych, wyciszonych wydawnictw jest tak nieprzyjemny, zabiera słuchacza do ciemnego, brzydkiego, naznaczonego przemocą miejsca.

(śmiech) O mój boże. (śmiech) Wszystko się zgrało na tym debiutanckim albumie, złożyło się na to wiele czynników, muszę okazać wdzięczność dla Rubana z Unknown Mortal Orchesta, który wyprodukował i zmiksował naszą płytę. Wyraził chęć wyprodukowania tego krążka, dał nam czas oraz przestrzeń, namawiał nas, żebyśmy gdzieś wyjechały i stworzyły go. A później znalazł się z nami w studio, gdzie nas nagrywał. Zanim to jednak nastąpiło, pojechaliśmy wspólnie na trasę, przekonał się, jak brzmimy na żywo i opisał to w ten sposób, co ty. Chciał by ludzie zrozumieli, jak brzmimy na żywo. Jestem zachwycona, jak to przekazał w miksie, doceniam też, że podzieliłeś to doznanie.

A czy jest również dla ciebie najcięższa płyta, jaką słyszałaś w życiu?

Hmmm… nie wiem. Chciałabym wierzyć, iż powstało coś specjalnego, jest niepokojąca, odnajduję w niej wiele różnych stanów emocjonalnych. Podczas tworzenia, nie mogłam o niej przestać myśleć, mówiłam do siebie: co to jest? To jest tak intensywne. Wraz z Sylvie mieliśmy podobne odczucie przez cały ten czas. Czułam, że ma miejsce przemiana energetyczna. Rozumiem, o czym mówisz, również to poczułam, tę intensywności.

Co spowodowało ową zadziwiającą szorstkość?

Różne rzeczy do tego doprowadziły: doświadczenia życiowe, refleksje nad stanem świata, nasi przodkowie, ziemia, woda, narodowość moja i Sylvie. Złożyło się na to wiele elementów.

photo: Billy Eyers

Zauważyłem, że napędzają was różne rodzaje społecznej dysproporcji. Nie mogłybyście istnieć w pełni zbalansowanym świecie.

Tak. Czuję, że czerpiemy pożywkę z obserwacji społecznych nierówności, ale też miłości. Chciałabym, ażeby ludzie doświadczali zarówno jej, jak i współczucia, odnajdywali to w naszej muzyce, jako dodatek do tej chropowatości. (śmiech) Uważam, iż możesz tam odnaleźć szeroki wachlarz odczuć, ponieważ sam świat jest intensywny, a muzyka potrafi ten szereg uczuć przekazać.

O tworzonej przez was muzyce można powiedzieć, iż nie jest skomplikowana, jest dość prosta, ale też wielowymiarowa, jak niepokój przed burzą, pozwala z każdym oddechem przenosić się w dowolne miejsce.

(śmiech) Tak, oddychanie odgrywa istotną rolę w naszym brzmieniu, gdyż żeby ją grać, musimy z Sylvie wspólnie oddychać. Cieszę się, że odkrywasz w naszej muzyce ten wielowymiarowy aspekt, to coś na czym nam bardzo zależało.

W samych utworach jest początek, ale nie ma oczywistego końca, pozostaje swego rodzaju niedopowiedzenie.

Czas jest nielinearny i to znajduje odzwierciedlenie w naszej muzyce. Bo też czym jest czas sam w sobie.

Podoba się mi, jak reagujecie na siebie w trakcie koncertów, w momencie, gdy Sylvie uderza w zestaw mocniej, ty grasz jeszcze mocniej, ma miejsca czysta reakcja.

Zgadzam się, słuchamy siebie nawzajem, to bardzo istotne, by być tam wspólnie kiedy gramy. Dlatego nasze koncerty mają taką intensywność, ponieważ jesteśmy tam wspólnie w danej chwili i z dużą świadomością, za każdym razem. Doceniamy wówczas brak linearności czasu, gdyż możemy być w nim obecne w tej postaci w każdej chwili, gdziekolwiek się znajdujemy.

Często gracie oświetlone na czerwono, niesie to ze sobą specjalne znaczenie?

Wiesz co, chyba to ludzie wybierają dla nas taki kolor. (śmiech) Wygląda to super, ale wydaje się mi, że to odbywa się na zasadzie: dobrze się prezentujecie w czerwieni. A my na to: okej, super! (śmiech)

Równie ważną rolę, co muzyka, odgrywają teksty. Na każdej z płyt jest jeden utwór ze słowami, ale nie przypomina to typowego liryku, bardziej manifest.

Należą do jednej z moich najlepszych przyjaciółek Minori. Tworząc Basic uznałam za dobry pomysł zadzwonienie po nią. Poznałyśmy się, gdy prezentowała swoją poezję w jednym z barów w Nowym Jorku i to był jeden z tych momentów, kiedy widzisz kogoś, kto zwraca twoją uwagę do tego stopnia, że jesteś zakłopotany. (śmiech) Wszyscy byli poprzebierani, lała się martini i nagle poczułam, jak powietrze przeszywa cisza, kiedy Minori zaczęła przemawiać. Wszystko się zmieniło, a rzeczywistość, w jakiej przebywaliśmy, została zmanipulowana i zniekształcona. Wtedy poczułam, iż muszę się z nią zaprzyjaźnić. (śmiech) Tak się też stało. Rozmawiając z Sylvie pomyślałam, że chciałabym poczuć to, co tobie opisałam, zadzwoniłam więc do Minori, która jest taka mądra i cudowna. (śmiech) Moje serce poczuła, że da ona to, czego potrzebujemy. Nawet nie musiała o tym z nią rozmawiać, byłam wręcz przekonana, że jest tym brakującym elementem, który w pełni przewartościuje realia. I tak się stało. Na Basic, na Abomination oraz na Gas Lit jest osoba, z którą współbrzmię na prawdopodobnie każdym poziomie. (śmiech) Mamy co prawda inne ulubione marki rowerów, jednak na polu życiowym zgadzamy się zawsze. (śmiech) Jej słowa mają odzwierciedlenie w emocjach, a że z Sylvie w muzyce też do tego dążymy, obydwie rzeczy się zgrały ze sobą. I powstało coś spektakularnego. Mając na względzie własne doświadczenia uważam, że jeśli ktoś jest w czymś dobry, powinno się z nim o tym rozmawiać. Nie zabiorę się za coś, jeśli wiem, iż ktoś inny jest w stanie zrobić to lepiej. Skoro Minori pisze w nieprawdopodobny sposób, nie było sensu używać własnych słów. Kocham jej głos, wyznawaną ideologię, metodykę, sztukę, ale i ją jako osobę. Decyzja o jej zaproszeniu stała się zaczątkiem budowania wspólnoty oraz relacji międzyludzkich na głębokim poziomie. Nie mogę się już doczekać, co przygotuje na następny album. (śmiech) Jest jedną z tych osób, które wiedzą, co mam chcę powiedzieć, zanim to wypowiem, wie co czuję, zanim to nazwę, odbiera telefon i momentalnie wie, co się dzieje w moim życiu. Uważam, że należy szanować taki związek z innymi i dzielić się takimi doświadczeniami.

Poraziły mnie jej słowa: Ludzie w widoczny sposób okłamują siebie i innych. Takie proste, prawdziwe, straszne.

Tak, jest to przerażające.

Jej poemat Crimes Of The Future idealnie pasuje do obrazu współczesnych Stanów Zjednoczonych, w naciskiem na ostatnie zamieszki w Waszyngtonie.

Zgadzam się.

Nie myślałyście o nagraniu całej płyty złożonej z jej manifestów?

Na następnej płycie będzie kolejny utwór, na którym się znajdzie, tego potrzebujemy. (śmiech) Mam jednak przeczucie, iż to będzie tylko ten jeden utwór, a cała reszta ponownie instrumentalna. Piszemy dużo i już jestem samym tym faktem podekscytowana. (śmiech)

Poruszaliśmy wcześniej temat natury, ziemi, wody… Przed naszą rozmową obejrzałem wszystkie klipy i sposób, w jaki zazębiają się z muzyką, w naciskiem na Gas Lit. Prove It oddaje pomysł na album, poprzez swoją ziarnistość i brud. We Are Really Worried About You zniewalająco esktatyczny taniec i przytłaczające poczucie wyczerpania na końcu. A później zobaczyłem video do Denial, a po nim do Assimilitation i zostałem przygwożdżony, gdyż tam odnalazłem odpowiedź na pytanie o opisanie Divide And Dissolve. Środkowa część Denial, z ujęciami wodospadu, megatonami przelewającej się wody i ten mocarny jej strumień idealnie ukazuje ideę Gas Lit, jako jeden z żywiołów. Moc tej muzyki jest jak woda, która powoli, z uporem zakrada się w każdy zakątek umysłu słuchacza.

Mój boże, zrozumiałeś i to. Nasz związek z wodą jest niezaprzeczalny. Woda jest niezbędna do przetrwania, do życia, dla kolejnych pokoleń. Chcemy oddać jej należny szacunek. Jesteśmy stworzeni z wody. (śmiech) Bez niej umieramy. I poprzez naszą muzykę ten fakt potwierdzamy.

Słuchaj, nie jestem dobry w matmie, ale fakty są faktami, każda płyta to osiem utworów.

(śmiech) To moja ulubiona liczba! No, ale już to rozgryzłeś. (śmiech)

Jeszcze jedna rzecz. Pliki, w których posiadaniu jestem, oprócz tytułów mają również datę marzec 2019 roku, rzeczywiście nagrań dokonano dwa lata temu?

Tak, wtedy została nagrana, a mastering został zrobiony w 2020. A później pojawił się koronawirus i wszystko wywrócił. (śmiech) Dobrze się złożyło, ponieważ dzięki temu poznałyśmy Geoffa i wyjaśniła się kwestia wydawcy, którym stała się Invada. Na początku 2020 z Sylvie i Rubanem przebywaliśmy w Stanach, miksując w trójkę krążek. Ten album potrzebował czasu, jest bardzo dziwny, a ludzie będą musieli się nauczyć z nim obcować. Dla mnie jest to w porządku, ponieważ teraz nadszedł właściwy czas i przestrzeń żeby się ukazał, nabrał jeszcze większego sensu. No i nie mogę się doczekać żeby zniszczyć ciebie naszą muzyką. (śmiech)

Z jednym tylko nie mogę się zgodzić, nie gracie żadnego pieprzonego doom metalu. (śmiech)

(śmiech) Mogę temu przyklasnąć. Nie należymy do żadnego gatunku. Muzyka nie potrzebuje być szufladkowana i to się mi w niej podoba.

Mój blog nazywa się Podążanie Za Dźwiękiem. Co to dla ciebie oznacza?

Podążanie za sercem, gdyż nieodłącznie kojarzy się to z dźwiękiem, który jest jedną z moich najważniejszych sił witalnych.

Posłuchaj: https://divideanddissolve.bandcamp.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *