CRYPTOPSY

Ewolucja i stres

Jak wiadomo pewne zespoły darzy się większą estymą od pozostałych. Mam tak z Cryptopsy. Z tym zespołem mogę rozmawiać zawsze, wszędzie i z każdym jego członkiem. Tym razem padło na środek europejskiej trasy oraz godzinę 22:30. Dlaczego tak późno? Ponieważ tego dnia była to ostatnia rozmowa promocyjna i bez problemu udało się ją przeciągnąć. Matt McGachy od początku przyglądał się mi bacznie na zasadzie skądś się znamy, ale nie jestem pewien skąd, a pod koniec rozmowy i tak wszystko się wyjaśniło.

Kiedy spojrzałem na twój kalendarz wyglądał obłędnie. Cała masa wywiadów, jeden po drugim i przypomniała się mi nasza poprzednia rozmowa, po wydaniu As Gomorrah Burns, mieliśmy do dyspozycji 20 minut, a tobie wystarczyło jedynie rzucić hasło, żebyś zaczął odpowiadać. Jak długo zajęło tobie zostanie pozascenicznym głosem zespołu oraz kiedy zacząłeś czuć się z tym komfortowo?

Towarzyszyło temu trochę zamieszania. Kiedy miałem wypowiadać się w prasie w imieniu zespołu byłem ekstremalnie nieśmiały aż doszedłem do punktu, o którym wspomniałeś. Zastanawiałem się nad tym, co mówię i gdzie to w ogóle zmierza. Bardzo mnie to zajmowało i martwiło. Do momentu, kiedy odpaliłem własny podcast Vox&Hops, przeprowadzając ponad pięćset wywiadów oraz rozmawiając z ludźmi z całego świata, co dodało mi pewności w werbalnym myśleniu. Mówię to, co myślę. I teraz przychodzi to w pełni naturalnie, a zespół tego potrzebuje. Flo jest geniuszem i legendą, Chris to geniusz, ale niekoniecznie chcą rozmawiać o sobie, widocznie jestem większym egoistą, stąd ogarniam większość wywiadów.

Zdajecie się być w środku największej kampanii promocyjnej w dziejach zespołu, która zaczęła się wraz z As Gomorrah Burns i trwa nie tylko do dzisiaj, kiedy jesteście na trasie, ale będzie kontynuowana w przewidywalnej przyszłości, mam na myśli nie samo koncertowanie, ale teledyski, gadżety. Czyste szaleństwo.

Jesteśmy bardzo zajęci. Od dawna chciałem powrócić z Cryptopsy do miejsca, w którym było w latach 90. i wczesnych 2000. Wychodziliśmy z dziury, którą wykopaliśmy z The Unspoken King i po części czułem się winny z tego powodu, gdyż była to moja pierwsza płyta i choć nie miałem nic wspólnego z pisaniem, to postawiłem wówczas pierwszą pieczęć w świecie death metalu. Chciałem zatem przywrócić Cryptopsy do należnego miejsca zespołu o legendarnym statusie. None So Vile, Blasphemy Made Flesh i Whisper Supremacy są ikonicznymi albumami wymienianymi w top 10 najważniejszych deathmetalowych płyt. Mozolnie wspinaliśmy się z powrotem na to miejsce, a trasy jak ta, wsparcie promocyjne ze strony wytwórni czynią nas niezmiernie szczęśliwymi, wdzięcznymi oraz podekscytowanymi. Widzę ogrom wykonanej przez nas pracy, liczę że podzielają to pozostali członkowie zespołu. Wcisnęliśmy gaz do dechy i jestem niezmiernie dumny z celów osiągniętych od czasów pandemicznych.

Kiedy masz tak wypełniony kalendarz wywiadami, trasami, kampanią promocyjną i kończysz swoje „obowiązki” czy trudno jest przestawić na codzienny tryb?

Przechodzę to źle. Jestem fizycznie wyczerpany rozmawianiem z ludźmi. Jestem introwertykiem, a podcast pozwolił nauczyć się rozmawiać z innymi oraz zarządzać tym, są jednak takie chwile kiedy mam dość, czego doświadczam również na tej trasie i kiedy zamykam się w swojej kabinie nie mając już nic do zrobienia, jeśli tylko mam wifi, ściągam masę gównianych filmów, oglądam je i się izoluję. Tego właśnie potrzebuję dla własnego zdrowia psychicznego. Nie chcę mieć wokół siebie ludzi. Nie uczestniczę w imprezach. Piję odrobinę piwa przed koncertem, trochę po i idę do łóżka.

Odwrócę pytanie, w ostatnich latach Cryptopsy – obok Suffocation – jest najbardziej koncertującym zespołem w death metalu. Jak długo zajmuje tobie przygotowanie się do koncertów pod względem psychicznym, fizycznym i osobistym?

Osobiście najdłużej. Muszę zorganizować nasze życie domowe, które kręci się wokół dzieci. Opuszczam je na długi czas, więc muszę otoczyć je najlepszą możliwą opieką, wspomagając rodzinę, na ile to możliwe. Przygotowanie do grania samych koncertów nie jest zbytnio wymagające. Na tej trasie gramy nowy utwór Until There’s Nothing Left i do tego sprowadzała się największa praca. Większość pozostałych numerów gramy od lat, działa pamięć mięśniowa i tak naprawdę po jednym koncercie jesteśmy już w rytmie. Natomiast aspekt czysto ludzki, jako ojca i męża jest prawdopodobnie najbardziej skomplikowanym elementem całości.

A czy czujesz różnicę między dzieleniem sceny z Olim, a Remim na obecnej trasie, czy Domem Grimardem na wcześniejszych?

Tak, różnica jest ogromna. Wszyscy jesteśmy braćmi, którzy na trasie tworzą swój rodzinny mikrokosmos. Oli, Chris, Flo i ja jesteśmy najdłużej funkcjonującym składem Cryptopsy. Oli zdecydował się odejść z Cattle Decapitation i kiedy będzie z nami od pierwszego dnia po obecnej trasie wibracja między nami będzie inna. Dom jest osobą lubiącą zwiedzać, traktującą trasy jak wakacje, chce wychodzić, doświadczać kolejnych miejsc. Wychodzę razem z nim, idziemy napić się piwa i poszwendać. Remi koncentruje się na fizyczności. Dziś jesteśmy w Aarau i znaleźliśmy piękną trasę spacerową, po której poszliśmy razem pochodzić. Jest inaczej w zależności od dnia, nastroju, ciężko jest grać trasy z nieznajomymi, dlatego zdecydowaliśmy się pojechać z Remim, mimo że zaklepaliśmy już kogoś innego. Pojechaliśmy z nim do Ameryki Łacińskiej, więc kiedy zagraliśmy dziesięć gigów w sześciu krajach w mniej niż dwa tygodnie i ani razu nie było spiny, mógł jechać z nami do Europy.

photo: Maciej Pieloch

W jakim punkcie kariery znajduje się Cryptopsy?

Uważam, że zbliżamy się do finiszu. Dajemy sobie jeszcze kilka lat, mniej niż dekadę. Patrzę na Flo jak na olimpijczyka. W tym roku ukończy 51 lat. Wszyscy olimpijczycy dochodzą do takiego punktu swojej kariery kiedy nie mogą już w niej brać udziału. Flo jest we wspaniałej kondycji. Wymiata za perkusją, ale czy za dziesięć lat wciąż będzie w stanie to robić na poziomie, którego potrzebuje Cryptopsy? Jest jedynym oryginalnym członkiem zespołu, ale dojdzie do punktu, w którym nie będzie mógł już grać na tym samym poziomie, jako zespół zaakceptujemy to i zakończymy działalność. Oglądasz wrestling?

Zdarza się.

Pamiętasz kiedy Rick Flair powrócił?

Owszem.

To nie będziemy my. (śmiech) Szanujemy fanów i dziedzictwo zespołu za bardzo, żeby to pogrzebać. Chcemy wydawać więcej muzyki z większą częstotliwością, dlatego As Gomorrah Burns i nowy album dzieli tak krótka przerwa. Chcieliśmy wprowadzić maszynę w ruch, karmić naszych fanów i grać trasy, kiedy wciąż niszczymy, bo niszczymy.

A mieliście już rozmowy wewnątrz zespołu, ile możecie to jeszcze pociągnąć?

Zależy to od kondycji fizycznej. Rok temu żartowaliśmy o planie dziesięcioletnim. Kilka dni temu podtrzymaliśmy to, jak długo nasze ciała dźwigną to fizycznie tak długo pociągniemy. Chęć jest w każdym z nas.

Mawia się, że An Insatiable Violence jest albumem siostrzanym As Gomorrah Burns. Zgadzasz się z tym? Pamiętam, iż po kilku pierwszych przesłuchaniach czułem coś zgoła odwrotnego.

To stwierdzenie wyszło od wytwórni. Nie było takiego zamierzenia. Chcieliśmy stworzyć coś innego i interesującego na bazie elementów, które sprawdziły się na As Gomorrah Burns, ale nie miała być to całość. Niektóra tematyka i elementy powróciły. Wśród komentujących klip do Malicious Needs pojawiała się opinia: dlaczego kończy się w ten sam sposób, co As Gomorrah… Chodzi o to, że zamykamy rozdział internetu oraz mediów społecznościowych i sensowne stało się przywołanie go jeszcze raz. Zawsze chcemy grać Praise The Filth, a Chris w studio używał gitary z tremolo, więc musiałby ją zmieniać, przez co nigdy tego numeru nie zagraliśmy na żywo. Stworzyliśmy zatem kawałek, który możemy wykonywać na koncertach, a który zawiera podobną sekcję na zamknięcie naszego seta, co zamierzamy wykorzystać w przyszłości. Także z jednej strony jest to rozwinięcie, ewolucja, a tak naprawdę skupiliśmy się na tym, co sprawdza się na żywo. Promując As Gomorrah… zagraliśmy sto pięćdziesiąt koncertów w rok, w trakcie których obserwowaliśmy dlaczego ludzie tak hołubią Graves Of The Fathers, Slit Your Guts, Lascivious Undivine i co z tego, co tam zadziałało możemy przełożyć na nowe utwory, wciąż nie tracąc zainteresowania nimi, czynić je jeszcze mroczniejszymi, jeszcze brudniejszymi. To ewolucja, a Cryptopsy zawsze jest za ewolucją.

No właśnie, wydawało mi się, że jako zespół znaleźliście sobie takie komfortowe miejsce i ostatnią rzeczą będzie chęć zaskakiwania słuchacza społeczności metalowej, czy jak sobie tam nazwiesz. Im więcej słuchałem An Insatiable Violence tym bardziej miałem poczucie wychodzenia spoza własnej strefy komfortu. Jako całość, pod względem muzycznym i wizualnym, z klipem do Malicious Needs na czele przesunęliście granice oraz własne umiejętności do granic absolutnych, czego Cryptopsy potrzebuje do egzystencji.

Zawsze chcieliśmy być dziwni i iść naprzód. Nigdy nie czujemy się komfortowo. Chris nie lubi być w komfortowej sytuacji. Wczoraj mówił mi o stresie, w jakim będzie przy kolejnej płycie. Nie chce się powtarzać, nie chcemy być AC/DC ekstremalnego metalu. Cannibal Corpse to fenomenalny zespół, chciałbym pewnego dnia osiągnąć ich poziom, ale jesteśmy od nich trochę bardziej ekstremalni, szanując ich najbardziej jak tylko potrafię, lecz to oni znajdują się w komfortowym położeniu, a my ciągle ciśniemy.

Bez wątpienia ze względów, o których wspomniałeś przerwa między albumami jest krótsza, niż zazwyczaj, co wymusiło też zmianę sposobu tworzenia.

Musieliśmy tworzyć na trasie, a co za tym poszło, Chris w pokojach hotelowych napisał tyle riffów, że kiedy zaczął składać je w kompozycje wpadał w panikę, iż ten sam riff znalazł się w trzech numerach, gdyż sam proces twórczy był tak zwarty. Zabrał wszystko ze sobą do domu i przekomponował. Jednym z riffów, który zmienił się najmocniej był ten rozpoczynający Until There’s Nothing Left. Początkowo było to coś całkowicie innego, a on wrócił z mega dzikim motywem w klimacie Whisper Supremacy.

photo: Maciej Pieloch

Na jakim etapie procesu twórczego dołączyłeś? Czy był to etap wczesny, a może zaprezentowano tobie już gotową muzykę?

W związku z tym, że tworzono na trasie, zawsze byłem w okolicy, wyrażając swoje wsparcie. Nie musiałem nic sugerować. To geniusze, tę działkę pozostawiłem im. Teksty w większości powstały zanim ukończono warstwę muzyczną. Miałem koncept, który objawił się mi we śnie, przed wydaniem As Gomorrah… Była to idealna kontynuacja tamtej tematyki i coś co rezonowało we mnie bardzo głęboko. W sierpniu 2023 miałem sen, w którym za dnia ludzie naprawia maszynę, czyniąc ją coraz wydajniejszą, wymieniając części, a w nocy przywiązują się do niej, poddając się torturom. Podoba im się to do tego stopnia, iż szukają sposobów żeby ją coraz bardziej usprawniać, więc wstają rano i ulepszają, żeby torturowała ich bardziej wyrachowanie. Finalnie doprowadzani są do śmierci, choć nie na tyle, żeby zmniejszysz przyjemności jaką z tego czerpią. I to właśnie jesteśmy my – ludzie, a ową maszyną są media społecznościowe. Żyjemy w błędnym przekonaniu o sobie i własnym życiu, które tam pokazujemy, próbując stworzyć idealny obraz siebie. Kiedy już coś zamieścimy podejmujemy interakcję z komentarzami, angażując się w nie, starając się coś ulepszyć. A kiedy to się nie udaje, budzimy się następnego poranka z myślą, że skoro wcześniejszy post się nie udał, to postarajmy się wrzucić kolejny, lepszy. Zaczynamy torturować się ponownie, tworząc kolejny fałszywy obraz siebie, który jest komentowany, a my ponownie ulegamy mediom społecznościowym, stając się tak naprawdę o wiele bardziej samotni, niż byliśmy kiedykolwiek wcześniej.

Patrząc z twojej perspektywy, jak na przestrzeni lat zmieniał się twój udział w procesie twórczym?

Z konceptami tekstowymi pracuję od roku 2012 i imiennego krążka, kontynuując to do teraźniejszości. Największa zmiana dotyczy tego, że od As Gomorrah Burns to Christian Donaldson wymyśla wszystkie moje patenty. Przynoszę teksty, a Chris umiejscawia je w piosence. Później siadamy razem i mówi np. w utworze brakuje trzech paragrafów i dwunastu linijek tekstu. Po czym udaję się do innego pomieszczenia i wracam z brakującym tekstem. Innym razem zwraca uwagę na brak trzech sylab, przez co muszę napisać nową frazę z tyloma sylabami, ilu oczekuje. Jest geniuszem, a ja wokalną kukiełką, ale to działa i jest kupa zabawy.

Powiększyłeś wachlarz możliwości. W Cryptopsy używasz growlu, krzyku, czystego głosu. Na As Gomorrah Burns zmieniłeś podejście do wokalu, na An Insatiable Violence nawet bardziej. Jak daleko jesteś w stanie się posunąć?

Nie mam pojęcia. Chris chce żebym używał coraz głębszego krzyku. Uważam, że moje wysokie rejestry są w porządku. Wszystko opiera się na ciągłym eksperymentowaniu z głosem. Koncertuję nieustannie, ale wiem, że z moim głosem wszystko w porządku, ponieważ Enrico z Hideous Divinity jest laryngologiem, wpuścił kamerę przez moje gardło, żeby przebadać kondycję strun głosowych. Jestem całkowicie zdrowy, mogę rozmawiać z tobą po czterdziestu minutach krzyczenia. Nie jestem stricte death metalowym wokalistą, dopiero staję się nim, eksperymentuję ze sobą, z ciałem i czuję się jak nastolatek.

Siedzimy sobie miło rozmawiając, zdajesz się być sympatycznym gościem, ale kiedy czytam teksty mam poczucie obcowania z kompletnie inną osobą. Historie, jakie opowiadasz są brutalne, mroczne, realistyczne i prosto w twarz. Większość z moich znajomych muzyków to również mili goście tworzący chorą, brutalną, niekiedy melancholijną muzykę. Kiedy sam siadam do tworzenia i zamykam za sobą drzwi domowego studia z twarzy schodzi uśmiech i zmieniam się w gościa tworzącego ciemną muzykę. Myślałeś kiedyś nad przełącznikiem zmieniającym ciebie z męża i ojca w autora?

Jesteśmy złożonymi postaciami. Byłem bardzo kapryśnym dzieckiem, złośliwym, źle się zachowującym, wybuchowym, nie kontrolującym emocji i czuję, iż przez ekstremalny metal znalazłem ujście pozwalające mi na wyluzowanie. Kiedy piszę teksty, bądź je wykonuję traktuję to jak oczyszczające doświadczenie, pozwalające skanalizować agresję, którą w sobie noszę do teraz. Rzadko kiedy wybucham jak wtedy i na pewno metal w tym pomaga.

Kolejna rzecz, jeśli miały być trzy części The Book Of Suffering z konceptem tekstowym…

Wiem, wiem, wiem. Kwestia jest następująca. Próbowaliśmy stworzyć trzeci tom i wydać go w Nuclear Blast, problem pojawił się, kiedy podpisaliśmy deal licencyjny z Hammeaheart na dwa pierwsze tomy. Nuclear nie chciał wypuszczać trzeciego, proponując w zamian wydanie pełniaka, w ten sposób powstało As Gomorrah Burns. Niektórzy w zespole są za dokończeniem tomów, inni niezbyt, a wytwórnia chce tak naprawdę pełny album, lepiej go promować, sprzedaje się wyżej. Stoimy na stanowisku, iż nagraliśmy dwa tomy, rozmawiamy o trzecim, mam koncept tekstowy, ale też nie mamy na to ciśnienia.

Fajnie, natomiast miałem na myśli stronę tekstową. Chodziło w nich o perspektywę. Jak zatem wygląda sytuacja z warstwą tekstową tego niewydanego tomu? Wykorzystałeś gdzieś te teksty?

Nie, nie. One nigdy tak naprawdę nie powstały. Miałem na nie jedynie pomysł. Pierwszy tom dotyczył sprawców, drugi ofiar, trzeci dotyczyć miał świadków przestępstw. Nic z tego nie użyłem. Piszę jedynie wtedy, kiedy zachodzi taka konieczność.

photo: Maciej Pieloch

Jak pozytywny, bądź negatywny odbiór płyty wpływa na ciebie?

To takie trudne. Dołączając do zespołu, wydawało się mi, że dostałem najlepszą pracę, a później wydaliśmy The Unspoken King i zostałem zjedzony żywcem. Było ciężko. Tak po ludzku, pod kątem zaangażowania nie mam sobie nic do zarzucenia. Okej, byłem wokalistą metalcore’owym, a nie deathmetalowym, który dołączył do Cryptopsy. Nasz jedyny plan zakłada, aby każda z płyt była jak najlepsza i za każdym razem towarzyszy temu strach, iż coś pójdzie nie tak. Na szczęście przez ostatnie lata idzie nam dobrze, ale nawet kiedy ostatnio wrzucaliśmy klip do Malicious Needs zastanawialiśmy się, czy dokonaliśmy odpowiedniego wyboru, przecież to taki specyficzny kawałek. Wybór dziwaczny, ale stoimy za nim murem. Reprezentuje ciemność oraz ulgę, jaką chcieliśmy pokazać w death metalu.

Dużo koncertujesz, nagrywasz. W jaki sposób najlepiej odbierasz muzykę?

Lubię słuchać muzyki spacerując lub w transporcie publicznym. Zwykłem mieć pracę na pełny etat, obecnie trochę mniej i zazwyczaj słucham muzyki w ten sposób, chodząc, dokopując się do nowych albumów. Czego dziś słuchałem? Nie pamiętam i nawet sobie nie przypomnę co wynalazłem. W zeszłym tygodniu było to Sleep Token. Serio – spróbowałem, no cóż byłem ich wielkim fanem zanim stali się popularni. Preferuję coś spokojnego, na trasie jest wystarczająco ekstremalnie i ciężko. Na pewno mam ochotę na Ethel Cain, ale nie nową płytę, lecz poprzednią Preacher’s Daughter.

Naszą poprzednią rozmowę zacząłem od cytatu z jednej z książek, jakie napisałeś z żoną.

Teraz pamiętam ciebie, byłeś jedynym, który to zrobił. (śmiech)

Przeczytałem obie książki ponownie. Znalazłem inny cytat: Dla artystów ukrytych w każdym z nas. W Polsce, nie wiem jak w Kanadzie, czy Stanach większość dzieci z nieznanych mi powodów chce zostać śmieciarzami…

Na początku lat 90. wyszedł film, którego tytułu nie pamiętam, ale był mega pojechany. Grał tam Charlie Sheen, opowiadał o dwóch w pytę gościach. Kojarzysz go?

Chyba tak. (chodziło o Men At Work – przyp.)

(śmiech) To może z tego powodu.

Też chciałeś zostać śmieciarzem?

Nie, nie. Chciałem zostać gwiazdą rocka, szalone, nie? A kiedy jestem już na scenie nie wiem co robić, koncentruję się na wokalu, staram się być tak dobry, jak to tylko możliwe. Nie miałem marzeń o byciu astronautą, śmieciarzem, a gwiazdą rocka. Stawałem się nią w samochodzie ojca, jeździliśmy po okolicy, puszczał Guns N’ Roses, Metallikę, Boston, Journey, Richarda Marxa i zawsze utwierdzał mnie, iż ten sen nie jest szaleństwem, może się urzeczywistnić. Wiesz, możesz ukończyć szkoły i zostać astronautą, ale nie ma żadnych szkół dla takich jak my. Musisz na to pracować oraz mieć farta.

Mój bloga nazywa się Podążanie Za Dźwiękiem. Co to dla ciebie oznacza?

Podążanie za dźwiękiem w pierwszej kolejności znaczy dla mnie podążanie za biciem serca. Musisz być w zgodzie ze sobą, robić to, w co wierzysz, skoncentrować się na czymś i mieć cele, które małymi krokami zdobywasz. Kiedy obierzesz sobie jakiś wielki cel, bywa on trudno osiągalny, ale kiedy zamienisz je na mniejsze, stają się możliwe do osiągnięcia.

Posłuchaj: https://cryptopsyofficial.bandcamp.com

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *